3.07.2012

Cel! Pal!

Czyli zaczynamy! Koniec zabawy, obijania się, nieregularnych i spontanicznych treningów. Koniec z nie chce mi się, a może dziś pobiegam czterysetki, a w weekend pościgam się na dyszkę. Będzie planowo i systematycznie. Aczkolwiek elastyczności i dostosowywaniu treningu do bieżącej dyspozycji nie mówię nie - już nieco siebie znam i mam nadzieję umiem też słuchać co ciałko ma mi do powiedzenia.

Uważność! Od dziś ruszam z przygotowaniami do jesiennego maratonu. Swojego drugiego maratonu (i już mam łzy w oczach, się wzruszam normalnie na samą myśl). Będę gotowa na 30 września, bo chcę jak boski Balotelli zostać bohaterką narodowego. I zostanę!

Wiem, że letnie przygotowania są trudniejsze od treningów zimowych szykujących formę pod wiosenne starty. Będę musiała jakoś sobie z tym jednak radzić. Z upałem, pokusą licznych startów (przed którymi i po których zawsze trzeba odpocząć, co już zaburza cykl treningowy), leniem (ale tego mam też zimą), kombinowaniem z urlopem itp. Jasno jest, więc trzeba też jakoś na tym treningu wyglądać ;), a że spacerowiczów mnóstwo to i liczba potencjalnych gapiów na moje pajacowanie podczas skipów jest ciut większa... Poza tym to będzie mój drugi maraton. Wg niektórych ponoć o wiele trudniejszy niż pierwszy start na królewskim dystansie. Bo się chojrakowi wydaje, że jest już nie wiadomo jakim biegaczem i z palcem w nosie machnie tę czterdziestkę. A tak naprawdę to nie ;)

Mądrzejsza więc o tę książkową i teoretyczną wiedzę oraz swoje prawie roczne doświadczenie (wiem co to OWB1 i WB2!) do przygotowań oraz przede wszystkim do startu podchodzę z pełną pokorą, determinacją i ... jakżeby inaczej - ambicją! Czyli bijemy życiówkę. I mówimy o tym głośno coby anioły dobre usłyszały, a wszyscy inni kibicowali i potem rozliczyli z wyniku.

3:45 - brzmi cudnie nie? Też mi się podoba. I na taki wynik chcę pobiec. Wskakuję w 8 tydzień tego planu treningowego. Podobnie przygotowywałam się na kwiecień i ten plan bardzo mi pasuje. Jest wymagający (zwłaszcza od 10 tygodnia), zróżnicowany i prosty do ogarnięcia. Myślałam też o Skarżyńskim, ale mistrz zaleca swoje treningi na przygotowania zimowe, więc może kiedyś indziej...

A tak po cichu marzą mi się okolice 3:40. Mission impossible?

(I tu wszyscy krzyczą, że possible, possible! I że mocno trzymają kciuki i że się uda!)

9 komentarzy:

  1. no to Cię rozliczymy 1 października ;) a będzie dobrze!

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie ma to jak plan :) Trzymam kciuki i dużo samozaparcia i determinacji życzę.

    OdpowiedzUsuń
  3. Pewnie, że się uda :) Powodzenia!

    OdpowiedzUsuń
  4. Ma być tyle, ile Ci wywróżyłem przed Cracovią - 3:43:01!
    I bez takiego score'u mi się tu nie pokazuj! ;-)
    Może być też oczywiście lepiej. Wiem, to Cię uspokoiło.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ufff, dobrze choć że może być ciut lepiej. Bo faktycznie się zaniepokoiłam. (Piszesz coś? Biegasz? Jesteś?)

      Usuń
  5. Jestem.
    Napisałem ze 30 stron ostatnio. Wczoraj to przeczytałem i nie skoczyłem z okna, więc... trzeba pisać dalej.
    A za chwilę idę sprawdzić, czy mi łydka nie odpadnie po przebiegnięciu kilometra.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. OK. Niech będzie. Plebs cierpliwie poczeka na kolejny wpis na blogu.

      Usuń
  6. CO ma się nie udać :) na pewno się uda -wszysko siedzi w głowie ;) a że dobrze się przygotujesz - na pewno będzie CI łatwiej wierzyć w to, że się da. udanego sezonu przygotowawczego no i będę zaglądać jak CI idzie :) 3mam kciuki

    OdpowiedzUsuń
  7. Possible! Possible! Trzymam kciuki!! We wrześniu wszyscy będziemy bohaterami narodowego! Finisz na płycie to będzie coś pięknego :)

    OdpowiedzUsuń