23.01.2015

Log out

Wylogowałam się. Z treningów, motywacji, chęci umęczania się i przesuwania granic. Nie chce mi się, wkurzam się i rozleniwiam. Mdli mnie na samą myśl o tłuczeniu drugiego zakresu po asfalcie i bieganiu kilometrówek. Nie chce mi się moknąć w deszczu i pocić na trenażerze. PĄpek nie robię od dwóch miesięcy, a kontuzjowany łokieć, którego nie rehabilituję bo i po co, jest tylko wygodnym wytłumaczeniem. Na basenie nie byłam od początku roku. Marznę.

I szału dostaję na widok ślicznych i uśmiechniętych happy biegaczek oraz prężących swe mięśnie ironmenów, którzy dumnie prezentują swe treningowe osiągi na facebooku czy insta. I którzy krzyczą, jakie to bieganie jest fajne i zajebiste. Że endorfiny! I euforia! Aaa! Porzygam się zaraz od tego ich biegowego szczęścia. Na tęczowo normalnie i trzy metry do przodu się porzygam. Aaa!

Nie wiem co się dzieje. Ani nie jestem chora (prawie wreszcie od 2 tygodni), ani przetrenowana. Leniwa może trochę? Znudzona? Zblazowana? Wszystko już przecież kurde jakby było... Wszystko znam, doświadczyłam, rozumiem. Nuda. Ile można się gapić w czarną linię na dnie basenu? Jak długo klepać wciąż tę samą trasę biegową bo wygodna, znana i blisko. Ile zdjęć trenażera wrzucać na facebooka i czekać na nieszczęsne lajki? Jak? Po co? Ile? Dlaczego? O-oł. Chyba kurde mi się coś znudziło... I przestałam lubić. Chyba na pewno nawet.

Aaa! Brakuje mi tej niepewności i ekscytacji, z jaką wpinałam się kiedyś w pedały oraz radości, którą czułam po pierwszej motylkowej długości bez płetw. Tego, gdy nie mogę zasnąć, bo tak jestem podjarana kolejnymi sportowymi odkryciami i zaskakiwaniem samej siebie. Tych obaw mi brakuje, niezliczonych pytań i strachu "jak to będzie Bo"? "co to będzie?" Nowego mi brakuje! Wyzwań przez Wielkie Wu chcę, a nie głupiego śrubowania życiówek!  Aaaa!

To pisałam wczoraj.

Po czym zestroiłam się w newlinowe ciuszki, wbiłam muzę w ucho i pobiegłam sobie przed siebie.

Hopsa. Fot. Kris Photography Studio ;) 
Dziś też pobiegłam. Uśmiechnięta jakby trochę nawet. A rano wstałam na basen. I zadowolona.

Ufff.  Już wszystko dobrze Bo. Wszystko w porządku. Już dobrze Bo. W porządku.

Znowu się zalogowałam.

19.01.2015

Zakochana w NewLine. Czyli jak zostałam szafiarką...

Mnóstwo mam ciuchów do biegania. Mnóstwo. I wcale się tego nie wstydzę :) Rzeczy mniej firmowe i bardziej. Nike, Asics, NewBalance, Adidas, Reebok, Tchibo i no name. I pewnie jeszcze kilka innych. Mam rzeczy bardziej lub mniej ulubione oraz outfity na różną pogodę, nastrój czy rodzaj treningu. Choć bywa też tak, że cały czas biegam w tym samym. Biegam i piorę, biegam i piorę, biegam i piorę, i dopóki mi nie przejdzie, wszystko kręci wokół jednego, max dwóch zestawów. Kobieta...

To zrozumiałe, że cenię sobie jakość materiałów, wygodę, użyteczność (ach te różne kieszonki) oraz to - rzecz jasna - czy dana rzecz wyszczupla czy nie :) I kaptury lubię. Kurtka musi mieć kaptur. Oraz długie rękawy i nogawki lubię. Nie ma nic bardziej wkurzającego niż przykrótkość, co akurat przy mojej ekhm wysokości, zdarza się niestety nadzwyczaj często... :(

Natural Born Runners, najlepszy sklep dla biegaczy w kosmosie, sponsorujący najbardziej zwariowany team rzeźniczy Natural Born Pąpkins (tj. Krasusa i mnie) podarował mi (i Krasemu też) zestaw z kolekcji zimowej NewLine Imotion: getry, bluzę i kurtkę. Z wielką przyjemnością opiszę swoje uczucia. Bo zakochałyśmy się w sobie z wzajemnością. 

Rajtki. Czyli Imotion Warm Tighs
Przede wszystkim są długie. Długie, ciepłe i z misiem. Zaskoczył mnie brak zamków przy nogawkach, obawiałam się nawet, czy w związku z tym wcisnę w nie swe nóżęta, wszak wszystkie dotychczasowe getry w moim użyciu wyposażone były w to urządzenie. Ale niepotrzebnie się obawiałam. NewLine są elastyczne i bez żadnego problemu można je wkładać i ściągać bez bocznych zameczków. Dodatkowo, mają jakieś takie magiczne szycia i wstawki z innego materiału, że zajebiście leżą. I naprawdę wysmuklają nogi uwydatniając to co trzeba i maskując inne niedociągnięcia matki natury. Serio! Jedynym minusem może być ciut mała tylna kieszonka. Na klucze w sam raz, ale na telefon już ledwo ledwo.

Imotion Warm Tights Fot. NewLine
Biegałam w nich w różnych temperaturach: od +5-8 st. C do ok. -10 st. C. Sprawdzają się idealnie. Tak dobrze, że po prostu nie myślisz o nich i nie zastanawiasz się nad żadnym komfortem czy dyskomfortem. Przy niższych temperaturach i dodatkowym wietrze, przydałaby się już jednak dodatkowa warstwa. Na Wielkiej Rawce przewiało mnie kiedyś do szpiku kości.

Te magiczne szycia i wstawki... Fot. ja
Uwielbiam też kolor. Ja, zatwardziała zwolenniczka czarnych ciuchów, zakochałam się w tym śliwkowym fiolecie, zwłaszcza w zestawieniu z barwami pozostałych elementów mojego outfitu. 

Bluza. Czyli Imotion Warm Shirt
Oprócz tego, że idealnie pasuje do rajtek, jest prześliczna i bardzo wygodna. Przy niższych temperaturach była drugą warstwą (pod kurtką, na koszulce z długim), przy ładniejszej pogodzie świetnie sprawdzała się na wierzchu. Dobrze dopasowana i wygodna. Ma długie rękawy i wygodny suwak przy szyi do rozpięcia jeśli jest zbyt ciepło. Ciekawe zestawienie kolorystyczne (jeden rękaw inny od drugiego) i znowu te magiczne szycia dopasowujące się do sylwetki w najbardziej odpowiednich miejscach i momentach. 

Bluza Imotion Warm Shirt Fot. NewLine
Może na tych zdjęciach nie widać, jak do siebie pasujemy. Ale musicie mi uwierzyć na słowo :) 

Fot. Kris Photography Studio

Rękaw! Fot. Studio jw.

Kurtka czyli Imotion Printed Hood Jacket
Miłość od pierwszego wejrzenia. Za kaptur. Za długie rękawy i prześliczne kolorki. Za funkcjonalność, dwuwarstwowość i tę delikatną siateczkę, dzięki której ciało oddycha, a równocześnie jest chronione przed wiatrem. Za ukrytą kieszonkę na ipoda tuż nad sercem i dużą tylną kieszeń na rękawiczki. Za dbałość o detale i turkusową lamówkę. I za to, że się odnalazła, jak ją raz w Bieszczadach zgubiłam. I że na skiturach (noo!) też się sprawdza...

Kurtka Imotion Printed Hood Jacket. Fot. NewLine
NewLine i jego dbałość o detale. Fot. Kris Photography Studio 
Razem. Fot. Studio jw.
Dobra jakość materiałów (choć oczywiście wszystko made in China), fantastyczny krój, wygoda i funkcjonalność, odpowiednia długość oraz kolorki. Dbałość o detale. Ciepło (BO jestem zmarzluchem). Wszystko to sprawia, że naprawdę uwielbiam te ciuszki. I nawet jeśli nie mam ochoty na trening (bywa...), to jeśli się w nie zestroję, od razu chce mi się biegać i paradować jak modelka wśród innych biegaczy. O. 

I jeszcze kilka fotografii. 

Newline z Krasusem. Fot. Bela Belowski

NewLine w górach. Fot. Kris Photography Studio
I znowu w górach. Fot. Studio jw.
Lub w lesie. Fot. Studio jw. 
Polecam NewLine Imotion.
Bo.