28.01.2012

Zimno...

Zima - musiała przyjść. I bardzo dobrze że jest, bo bieganie po śniegu i mrozie ma swój urok. W zasadzie to teraz jest zdecydowanie ciekawiej niż podczas wakacyjnych truchtów - więcej wrażeń, więcej bodźców (i oporów), więcej potrzebnej motywacji. I satysfakcja jakby większa...? Ostatnio nawet ściszam muzę, by słuchać jak miło skrzypie śnieg pod stopami. skrzyp, skrzyp... skrzyp, skrzyp ;) Wiatr tylko bywa nieprzyjemny - ale i on zazwyczaj jest tylko w jedną stronę...

Oczywiście, trochę przerysowuję, ale nie jest tak źle jakby się mogło wydawać. Jak się człek odpowiednio, warstwowo ubiorze, zabezpieczy końcówki, dopasuje trening do panujących warunków pogodowych - to jest ok. I tego się trzymajmy ;)


A dziś w ramach urozmaicenia treningów biegowych - snowboard na Kasprowym. Ambitnie bo w ramach rozgrzewki z podejściem na Dolinę Goryczkową. A potem było już bosko, iście alpejsko (-12 st. i słońce), a fragmentami nawet freeridowo.


A wracając do najważniejszego tj do biegania - jak jutro uda mi się zrobić choć dyszkę, to będzie kolejny rekord objętościowy km/tydz. 

I zapomniałabym o najważniejszym: STOP ACTA! ;)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz