6.01.2012

Skołowana...

jestem.
Ile portali, ile mądrych czasopism i książek oraz doświadczonych biegaczy i ekspertów - tyle różnych szkół treningowych i planów. Totalnie się w tym nie łapię. I jeszcze te skróty - OWB, WB, SB, TR, aktywnie, pasywnie, DZB, HR max i %, srutututu... ;) Pęczek drutu. Jedne plany wydają mi się tak proste, że aż za proste. Inne - tak skomplikowane, że sama legenda ma pół strony, a na trening trzeba by wybiegać z długą ściągą.


Z jednej strony wiem, jak ważny jest planowy i dostosowany do celów trening, z drugiej jednak - obawiam się, że rzucając się w kierat treningowych planów, zniknie gdzieś ta pasja, spontaniczność i zwykła (ogromna) radość jaką daje mi bieganie.

Dodatkowo to moje życie tak skomplikowane i różnorodne jest... ;) - że naprawdę ciężko ustalić mi sztywno jakiś plan. Poza tym wiadomo, że są też lepsze i gorsze dni, szybko zapadający zmrok ogranicza możliwość samotnych treningów w terenie, często też wyjeżdżam, no i generalnie- jak żyć? ;)

No więc skołowana jestem, a im więcej czytam i pytam - tym moja dezorientacja rośnie. A może by tak skorzystać z opieki Staszewskich w ramach "Kancelarii sportowej"? Indywidualny plan treningowy na miesiąc to 3 bilety do kina (90 zł). A może coś uniwersalnego z "Polska biega", "Biegania", Maratonypolskie.pl lub J. Skarżyńskiego? A może tak bez konkretnego planu, tylko z realizacją kilku głównych założeń? Ale czy to wystarczy? I tak w kółko mam :)

A dziś podczas biegu widziałam 3 sarenki oraz wiewiórkę. Czy podczas robienia treningowych skipów, albo uporczywego wpatrywania się w pulsometr zauważyłabym je? No właśnie. A były śliczne.

I jeszcze jedno. Niech mi ktoś powie, że nie mam serca do biegania ;) Oto jaka dziś wróciłam.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz