Taki osobny przedmaratoński wpisik, pod którym można życzyć mi powodzenia. Wraz z instrukcją obsługi trzymania kciuków, dmuchania we właściwą stronę, machania pomponami oraz generalnie dopingowania mnie na odległość. Bo nie wiem czy ktoś się orientuje w tej kwestii, ale czy w Barcelonie jest jakiś kiosk? Do rozpierdolenia? Najlepiej taki duży, z daszkiem. Hę? W najbliższą niedzielę zamierzam go bowiem odszukać i roznieść w drobny pył. I zrobić to wielkim hukiem!
Na początku miało być tak pięknie: dokładna realizacja planu Skarżyńskiego, sumienna praca nad treningami uzupełniającymi i siłowymi, brak kontuzji, pełnia wiary, optymizmu i zdrowia. Potem wyszło jak zwykle, a nawet gorzej. A na koniec (tzw. syndrom kanapki) znowu delikatnie się poprawiło i powiało optymizmem, bo nawet jeśli nie zrealizowałam w 100% założeń Guru, tak mimo wszystko zrobiłam wiele i mogą być tego, tfu tfu, całkiem dobre efekty.
Od początku listopada przebiegłam ponad 1050 km. Sporo. Wiele godzin (60) spędziłam też na basenie, symbolicznie w siodle oraz raczej dobrze przepracowałam tydzień w górach z Obozybiegowe.pl. W górach bywa, że człowiek marudzi. Że ciężkie te podbiegi, że zatyka go, że kolana i uda na zbiegach bolą i w ogóle to co ja tu robię. Ale potem na asfalcie góry oddają. Z nawiązką oddają cały ten wysiłek oraz wylany pot i tętno dochodzące do okolic max. Jakże miłym zaskoczeniem jest, gdy myśląc że człapiesz po 6:10 spoglądasz na Garmina i widzisz 5:40, a drugi zakres, który dotychczas (z trudem) biegałaś po 4:50, teraz wychodzi nawet po 4:37. Ojtam, że też z trudem, ojtam, że na stadionowej bieżni, ale wychodzi. I jeszcze są siły na jakieś BNP w końcówce.
Ale już mniej fajne i miłe są przedstartowe spekulacje. Sprawdzanie kalkulatorów, porównywanie wyników, rozpaczliwe pytania do znajomych bądź innych ekspertów. Jak biec, trenerze, jak biec? Bo czy iść na 3:30 czy może pokusić się o coś więcej, a w zasadzie mniej? Skoro na mocnych treningach biegam tak średnio o 10 s. szybciej niż każe mistrz, to może na maratonie również przycisnąć coś bardziej? Cały czas równo, czy podkręcać tempo i uzyskać ładny tzw. negative split. Czy rozsądnie i z głową czy tak jak lubię najbardziej i w trupa? A ilu ekspertów tyle rad i biedny osiołek nie wie co wybrać i kogo słuchać. A i tak pewnie na koniec zrobi po swojemu... Oraz decyzję tę podejmie zaraz po sygnale startera, a potem zmieni ją jeszcze kilkakrotnie.
Z jednej strony osiołek zna swoje miejsce w szeregu. Wie, że nigdy nie biegał szybko, że to raczej wytrzymałość jest po jego stronie lub głowa, wie, że to dopiero trzeci maraton i nie ma co chojraczyć, bo gówno się na tym bieganiu zna i wszystko jeszcze przed nim. Z drugiej jednak... Osioł jeszcze nigdy w życiu tak szybko nie zapierdzielał! I jeśli nie teraz, to kiedy? Jak kontuzja jakaś przyjdzie, albo - z racji totalnego umasowienia się dyscypliny - odechce mu się biegania i przerzuci się na curling? I tak stoi zwierzak pomiędzy tymi wyborami i nichuchu zdecydować się nie może.
Ale żeby nie było. Nie jojczy! Ot, takietam dylematy, jak na przykład jeszcze ten w co się ubrać.... I czy na wszystkie cztery kopyta. Myśli osioł.
Dobra, aby już nie przynudzać. W niedzielę 16 marca 2014 r, cała klasa wstaje rano i o godz. 8.30 wysyła mi pozytywne moce, a potem po 3 godzinach i 10 minutach delikatnie dmucha na południowy zachód i tak przez 20 minut. Można też pomachać pomponami, kilka razy krzyknąć w stronę Barcelony, że dajesz Bo, dajesz! i oczywiście mocno trzymać kciuki.
Poinformuję jak się spisaliście. Dzięki!
Ale już mniej fajne i miłe są przedstartowe spekulacje. Sprawdzanie kalkulatorów, porównywanie wyników, rozpaczliwe pytania do znajomych bądź innych ekspertów. Jak biec, trenerze, jak biec? Bo czy iść na 3:30 czy może pokusić się o coś więcej, a w zasadzie mniej? Skoro na mocnych treningach biegam tak średnio o 10 s. szybciej niż każe mistrz, to może na maratonie również przycisnąć coś bardziej? Cały czas równo, czy podkręcać tempo i uzyskać ładny tzw. negative split. Czy rozsądnie i z głową czy tak jak lubię najbardziej i w trupa? A ilu ekspertów tyle rad i biedny osiołek nie wie co wybrać i kogo słuchać. A i tak pewnie na koniec zrobi po swojemu... Oraz decyzję tę podejmie zaraz po sygnale startera, a potem zmieni ją jeszcze kilkakrotnie.
Z jednej strony osiołek zna swoje miejsce w szeregu. Wie, że nigdy nie biegał szybko, że to raczej wytrzymałość jest po jego stronie lub głowa, wie, że to dopiero trzeci maraton i nie ma co chojraczyć, bo gówno się na tym bieganiu zna i wszystko jeszcze przed nim. Z drugiej jednak... Osioł jeszcze nigdy w życiu tak szybko nie zapierdzielał! I jeśli nie teraz, to kiedy? Jak kontuzja jakaś przyjdzie, albo - z racji totalnego umasowienia się dyscypliny - odechce mu się biegania i przerzuci się na curling? I tak stoi zwierzak pomiędzy tymi wyborami i nichuchu zdecydować się nie może.
Ale żeby nie było. Nie jojczy! Ot, takietam dylematy, jak na przykład jeszcze ten w co się ubrać.... I czy na wszystkie cztery kopyta. Myśli osioł.
Dobra, aby już nie przynudzać. W niedzielę 16 marca 2014 r, cała klasa wstaje rano i o godz. 8.30 wysyła mi pozytywne moce, a potem po 3 godzinach i 10 minutach delikatnie dmucha na południowy zachód i tak przez 20 minut. Można też pomachać pomponami, kilka razy krzyknąć w stronę Barcelony, że dajesz Bo, dajesz! i oczywiście mocno trzymać kciuki.
Poinformuję jak się spisaliście. Dzięki!
Oczywiście kciuki będą trzymane :) Powodzenia!
OdpowiedzUsuńDzięki!
UsuńJa słyszałam że Barcelończycy ostatnio masowo zamawiają solidne sztachety do obudowania kiosków. Bo 16 marca ma przejść przez miasto "tornado" i jak nie obudują to wióry z nich zostaną :)
OdpowiedzUsuńJa słyszałam o zagrożonym tylko jednym kiosku :) Ale przed nim nie ma już chyba ratunku.
UsuńBędzie dobrze. Bo, bo jak nie Ty, to kto? Jak nie w Barcelonie, to gdzie? Jak nie teraz, to kiedy? Kurde, paczam na te Twoje treningi, paczam i naprawdę wygląda dobrze. Skoro biegasz szybciej niż rozpiska, to trzymaj się tego i w BCN też poleć szybciej.
OdpowiedzUsuńJeśli chodzi o NS to znasz moje nastawienie. Nie mam do tej strategii przekonania u amatorów. Uważam, że jeśli ktoś chce pobiec całość po 5:00 to po spokojnym (to ważne!) początku i rozpędzeniu się, powinien złapać 4:57 i tak biec do końca. Jeśli się uda, będzie wynik lepszy, a jak się nie uda, to będzie zapas, by odrobinę zwolnić na 33 km.
Koniecznie zrób se opaskę z międzyczasami, wirtualny partner może zawieść, analogowa opaska - nigdy.
No i kuuuuurde, jasne, że już dmuchamy, kciuki trzymamy i w ogóle:) Head up!
No właśnie, właśnie. Jak sobie pomyślę, że trzeba będzie jeszcze przycisnąć mocniej w drugiej połówce, to wszystkie kontuzje mi się odnawiają.... Chyba spróbuję biec równo przez cały czas. Albo i nie :)
UsuńTo rozpierdalanie kiosków jest piękne :) Pójdzie Ci dobrze, jestem tego pewna :) A kciuki już mam zaciśnięte!
OdpowiedzUsuńNie ukrywam, że też mi się spodobało z tymi kioskami :) Dzięki!
Usuń"Jeszcze 2" możesz krzyczeć jak będę na 40 km :) Dzięki!!!
OdpowiedzUsuńPowodzenia! Trzymanie kciukasów będzie na pewno :) :) Ah Barcelona i maraton...
OdpowiedzUsuńSzykuję kciuki na niedzielę. Daj czadu Bo.
OdpowiedzUsuńBO napierdalaj. Będę dmuchał z tyłu co byś szybciej biegła ( choć w gruncie rzeczy nie trzeba bo masz MOC ). PS Masz czekać na mecie z dobrą wiadomością . Pojawię się jakąś godzinkę po tobie, chyba że mnie to cholerne przeziębienie rozłoży.
OdpowiedzUsuńA są jakieś wymagania co do strojów kibiców? ;)
OdpowiedzUsuńmmm, czyli 11.30 moja, dobrze, będę trzymać przy kawie ;) GO BO! OGIEŃ!
OdpowiedzUsuńJa tam w Barcelonie w lutym masę dobrych fluidów zostawiłam. Więc zbieraj je Bo i leeeeć!
OdpowiedzUsuńNo i pięknie 3:26 - Graty
OdpowiedzUsuń