24.10.2013

Panie Jerzy! Sprawdzam

"Biegiem przez życie" otworzyło mi oczy na bieganie. Było objawieniem i odkryciem niczym poznanie smaku czekolady czy zrozumienie zasad spalonego. Dzięki tej książce wkroczyłam w tajemny i nieznany mi dotychczas biegowy świat drugich zakresów, wytrzymałości tempowej, tętna, krosów i całej tej wiadomej lub dla innych niewiadomej reszty. Owube, gimnastyka siłowa, technika biegu, suplementacja. Jakie to wszystko było wtedy nowe! I jakie ciekawe! I poza tym "Biegiem przez życiem" było fajnym motywatorem, czytając do poduszki już się nie mogłam doczekać dnia następnego kiedy to będzie upragniony trening. Noo, i czyta się to świetnie, nie ma raczej przynudzania, za to oprócz ogromu sportowych i biegowych mądrości, wiele różnych ciekawostek, dygresji, żartów oraz historii wielkich ludzi. Kto zna, potwierdzi. Nieprawdaż?

A potem wszyscy zaczęli mówić, że "Skarżyński działa". Że "wystarczy" biegać wg planu, realizować założenia tempowe i kilometrażowe, nie zapominać o dodatkowych ćwiczeniach i rozciąganiu i powinno być zajebiście. Pytam kolegów, którzy przygotowywali się na 3:30. Sławek pobiegł 3:38, ale Andrzej już urwał dobrych kilka minut z zakładanego planu. Marcin machnął 3:23 i teraz myśli o 3:15. A w necie pełno opinii zadowolonych biegaczy, którym również się udało. Oczywiście są też głosy na "nie", co tylko wzmogło moją ciekawość i chęć przetestowania tej magii na sobie. Kto jak kto, ale ja założenia treningowe potrafię realizować, królikiem doświadczalnym jestem więc chyba idealnym. Nic tylko dać marchewkę, zaprogramować, obserwować, zbierać wyniki badań i ogłosić sukces w "Nature".

Aaa. Czy już wszyscy wiedzą, że wiosną (16.03) biegnę maraton w Barcelonie? No to biegnę, taki jest plan. I pod Barcelonę przygotowuję się właśnie wg planu Skarżyńskiego. Na jaki czas spytacie, odpowiem szalona, że na prędkość przelotową 4:59. Trochę na wyrost. Tak, nawet bardzo bardzo trochę i na wyrost, ale w sumie... Why not? Przecież jestem taka boska.

Tak między nami mówiąc i po cichu na dodatek, to trenuję już w zasadzie trzeci tydzień. A tygodni będzie razem 23. Obecnie orzę, a może oram (?) czyli jestem na początku etapu pt. Orka, którego celem jest: poprawa sprawności ogólnej, przyzwyczajenie organizmu do coraz dłuższych, ale łagodnych obciążeń, praca typu przyspieszenie-zwolnienie, podbieg-zbieg oraz (lajk) próby sięgania do granic możliwości fizycznych i psychicznych :) Na razie jest jednak dość spokojnie: wtorki 14 km, w środy dyszka, w czwartek znowu 14 km w pierwszym zakresie, w sobotę kros (na razie pasywny), a w niedzielę dłuższe wybieganie tj 20-25 km. Plus rozciąganie i gimnastyka siłowa, choć tę ostatnią ciut zaniedbuję, acz na siłowni bywam i nawet mi się podoba. O zgrozo. 

A po Orce będzie Siew, następnie BPS i już kochanieńki maraton. 

Tak więc Panie Trenerze! Sprawdzam tę Pana szkołę i myśl skarżyńską. Oczywiście nie obejdzie się bez pewnych modyfikacji oraz naciągania planu do moich triathlonowych zapędów i aktywności. Nie można przecież zapominać o codziennym (tak, to się dzieje, codziennym!) basenie, jak też zaniedbywać chłopaków: Kuby (szosą) i Leona (emtebo). No ale jakoś wszyscy musimy to przecież ogarnąć. Prawda, Panie Jerzy?

Przyznam, iż dziwi mnie co prawda w tym Pana planie brak długich wybiegań (takich powyżej 30 km), co do tej pory było standardem w moich maratońskich przygotowaniach i nie wiem czy dla spokoju ducha nie dokręcę czasem w niedzielę tych kilku kilometrów. Niepokoi także fakt, że WB2 zapierdalać mam w tempie 4:45, a na samą myśl o krosie aktywnym oraz BNP odnawiają mi się wszelkie kontuzje. Boję się też czy sprostam rygorowi gimnastyki siłowej i ćwiczeń oraz czy moje ciałko wytrzyma tygodniowy kilometraż sięgający nawet 80 km. I czy zdrowie dopisze.
Generalnie to jestem pełna obaw, no ale przecież to są nowe marzenia i wyzwania! Wyzwania, które nakręcają i marzenia bez których, jakże mdłe i wyblakłe byłoby to życie...

Poza tym Panie Jerzy. Jak już Pan kiedyś (mój pierwszy poważny start! <wzruszenie>) złożył mi odpowiednie życzenia, to chyba teraz najwyższy czas, by wspólnie zrobić wszystko, aby się spełniły. Nieprawdaż? 

18 komentarzy:

  1. Uprzedziłaś mnie, ale i maraton lecisz miesiąc wcześniej;) Ja właśnie kompiluję wiedzę Danielsa, Skarżyńskiego i Friela i tworzę plan nad planami, który doprowadzi mnie do maratońskiej dwójki z przodu.
    4:59? Czyli poniżej 3:30. Dasz radę, bo kto jak nie Ty Bo moja ulubiona?:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Krasus, Ty wystarczy, że zaczniesz biegać i trenować i już będzie 2 z przodu. Aż strach pomyśleć co będzie, jak się pojawi plan nad planami :)

      Usuń
    2. ORAZ, kurde wiem, że to kwestia mojego wyboru, ale tej BCN to Ci zazdroszczę. Jak na razie było to dla mnie najwspanialsze biegowe przeżycie.

      Usuń
  2. Miałem tam biec w tym roku, niestety kontuzja pokrzyżowała mi plany. Niestety orgowie Barcelony nie dopuszczają przeniesienia oplaty startowej na kolejny rok. Tak wiec kasa przepadla a niedosyt i niesmak pozostał. Teraz biegi za granica wybieram rowniez pod tym kątem.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie kracz! Zakaz kraczenia! W tym roku kontuzja przekreśliła mi i Orlen i Koszyce. W przyszłym już tak łatwo jej nie pójdzie... O nie!

      Usuń
    2. Koszyce też miałem biec ;-)

      Usuń
  3. Poznaję ten charakter pisma. W "Biegiem przez życie" otrzymałam dedykację z życzeniami udanego debiutu maratońskiego - życzenia Pana Jerzego się spełniają :) Życzę powodzenia! Jestem pewna, że dasz radę, bo jesteś Bo-ska przecież ;) a Twój organizm jest silny i da radę, sama wiesz, jak to jest z tymi granicami, co istnieją tylko w naszych głowach i jak znikają, gdy zaczynamy się do nich zbliżać :) Tylko nie zaniedbuj już ćwiczeń siłowych a będzie dobrze!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ha! Życzenia z dedykacji w "Biegiem przez życie" również mi się spełniły, więc z tymi po prostu nie może być inaczej! Tak wiem. Ćwiczenia siłowe, ćwiczenia siłowe, ćwiczenia siłowe, ćwiczenia siłowe. Wiem! Ćwiczenia siłowe.

      Usuń
  4. O nie! Bo znowu ma marzenia! Oczywiście, że się spełnią! Powodzenia :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Basen codziennie, ale zazdroooo! I z tego co widzę na endo, to poranny - w 2city WSZYSTKIE baseny rano pozajmowane przez gimnazjalną dzicz. No, ewentualnie Polibudę ;-)

    Btw, Bo, wiesz, jak działają Twoje wpisy? Tak, że właśnie się zdecydowałam pokręcić trochę na stacjonarnym, a z piwnicy wyciągnęłam, odkurzyłam i napompowałam mego górala i jadę rano nad morze :D

    Powodzenia z panem Jurkiem!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bo na basenie trzeba być o 6 rano! Gimbaza opanowuje obiekt zazwyczaj od 7.50 :)
      Łojezu, ale jestem influenser! Adin, dwa, tri... :)

      Usuń
  6. Ty nic nie dokręcaj na tych długich wybieganiach. Nie ma co walić trzydziestek przy przygotowaniach na 3:30. Nie wierzysz Skarżyńskiemu? Poczytaj Bartka Olszewskiego (maraton w 2:26) http://warszawskibiegacz.pl/dlugie-wybieganie-jakosc-a-nie-czas/ .

    Jak mówił Kwiato po Tour de France "Nie nabijam pustych kilometrów, nie wyjeżdżam po to, żeby zrobić 120 kilometrów. Każda godzina, każdy kilometr jest dokładnie rozpisany. Mam zadaną przez trenera pracę i muszę ją wykonać. ”

    Aha. Skarżyński działa. Mi pozwolił złamać w debiucie 3:30. Więc nie fisiuj tylko się słuchaj pana trenera.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dobrze, już dobrze. Będę się słuchać treneiro (najwyżej czegoś nie dosłyszę.. :)

      Usuń
  7. Ze Skarżyńskiego najbardziej zostanie mi w pamięci 3M czyli trzy razy po minutce na pełnym gazie świeżo po 8-10 km drugiego zakresu - coś pięknego. Bo czekaj na ten akcent a potem celebruj każde 60 sec. Dla mnie to jeden z najtrudniejszych środków treningowych ale chyba żaden inny nie daje takiej satysfakcji.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Słyszałam te legendy o 3M... Już się nie mogę doczekać normalnie... :)

      Usuń
  8. Bo! 3:30 to Ty na jednej nodze zrobisz! U mnie Skarżyński dumnie spogląda z pułeczki, ale nie mam śmiałości by z Nim trenować, w przeciwieństwie do Ciebie słabo mi idzie życie zgodnie z planem ;) Powodzenia!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W sumie wolałabym na dwóch nogach :) Powtórzę, ten plan jest zdecydowanie na wyrost, no ale muszę mieć jakiś punkt zaczepienia.. Dzięki!

      Usuń
  9. Życzę powodzenia, mimo, że sam książek Skarżyńskiego nie trawię ze względu na styl pisania i reklamy. Metoda też mi nie podchodzi, ponieważ po pierwsze autor nie tłumaczy jasno jej założeń (od strony fizjologii), opiera się na hrmax, jest niespójny (na 3:40 są długie wybiegania po 28 km, na 3:20 tylko 22 km (+1 raz 28), a na 3:00 znów wracają prawdziwe wybiegania) i wymaga ślepej wiary, a nie zrozumienia. Ja jednak lubię rozumieć co i dlaczego. Plus wierzy w homeopatię, co całkowicie podważa moją wiarę w jego zdrowy rozsądek.

    OdpowiedzUsuń