24.02.2014

Co wspólnego mają uszy z pąpkami?

Kilka spraw mi się uzbierało, więc po kolei.

Barcelono no no no!

20 dni. 20 dni zostało do najważniejszego startu biegowego w tym roku. A droga wiedzie do niego wyboista, jak nigdy dotąd. Nie układało się w zasadzie nic, a plan treningowy już dawno przestał stać obok planu. Panie Skarżyński, przykro mi, jednak innym razem. Teraz ratuję co się da wykorzystując swoje (bądź co bądź) jakieś tam doświadczenie oraz to, co udało się wywalczyć na obozie biegowym. Żeby nie było, nie jest źle! Ba - jest nawet całkiem dobrze, ale myślałam jednak i planowałam, że będę ciut "dalej i wyżej" ;) niż obecnie jestem. A że cel mam ambitny, bardzo ambitny (3:30), to równocześnie jeszcze więcej obaw, wątpliwości i niedowierzania w sobie. Za dużo rzeczy jest na styk, za dużo elementów musi być dogranych na 100%, zbyt wiele "jeśli", za dużo "ale"...

No ale ja nie będę walczyć? No właśnie.

Teraz tylko aby głupiej kontuzji nie złapać (po każdym treningu rozciągam się minimum 20 minut), nie przeziębić się, nie przetrenować. I jeśli wszyscy, jeśli cały świat i kosmos oraz galaktyka cała trzymać będą kciuki mocno tak, jak ja bym chciała, aby spełniły się moje marzenia, to są szanse, że może się udać... Minimalne, ale są.

Trzy słowa do ojca prowadzącego

Obozybiegowe.pl! Jesteście naprawdę wyjebiści. I wcale nie chodzi o to,  że pobiłam swój kolejny rekord kilometrażowy i w ciągu 8 dni przebiegłam w górach ponad 127 km. I teraz czuję mega moc! Nie mówię też o zróżnicowanym treningu (stabilizacja, technika, skoczność, rozciąganie), który normalny biegacz truchtając wzdłuż rzeki po prostu sam nie uświadczy, a na obozie może. A wiedza ta oraz świadomość, że bieganie to nie tylko bieganie naprawdę jest bezcenna. I nie chodzi mi też o to, że tak świetnie dozowaliście obciążenia, że w zasadzie przez cały tydzień obozu byłam całkiem na chodzie (biegu) i padłam dopiero w piątek, po czym i tak na nowo odrodziłam się w sobotę. Jesteście super, nie tylko z racji atmosfery, którą potraficie stworzyć na takim obozie oraz że tak indywidualnie podchodzicie do każdego uczestnika. I że miejscówka fajna, a jedzenie jeszcze bardziej. Nie wspominając o ogromnej wiedzy, profesjonalizmie i kompleksowym podejściu do treningu biegowego. Borze! Jakby tak każdy z zaangażowaniem, pomysłem i wielką pasją wykonywał swoją pracę, jak Wy to robicie, świat byłby lepszy :)

Dzięki za mocny trening oraz świetny czas, było bosko i nawet wybaczam już tę czwórkę z rozciągania, wszak wszyscy wiemy, że niczym psiak co rano drapię się za uchem tylną łapką, co zresztą zamierzam Wam udowodnić na którymś z następnych obozów...

Uszy

Uszy to ja mam fajne. Ponoć inne rzeczy też, ale do tych akurat specjalnego przekonania nie mam, a do uszów mam. Fajne są. Dobrze słyszą i słuchają. Kształtne takie. Nie odstają. Ani są za duże, ani za małe. I jakby w odpowiednim miejscu urosły i na właściwej wysokości. Uszy wręcz idealne! Jak z żurnala uszy. Uszy marzenie. O takie uszy trzeba dbać, co zrozumiała firma Earmuffs.pl ofiarowując mi takie oto śmieszne nauszniki.

Otóż te nauszniki nie mają paska ani żadnej opaski, tylko same "zatrzaskują" się na uszętach i co najciekawsze całkiem dobrze się tam trzymają. Nawet ze słuchawkami. Na początku - przyznaję - dość śmieszne uczucie, zwłaszcza jak trzeba to uszko w nauszniku umieścić i umościć, ale potem jest całkiem najs. Człowiek zapomina, że ma coś na uszach, lub inaczej, że uszy ma w czymś i jest ok. I co najważniejsze ciepło. Ale nie za ciepło, wiec kolejny plus. Wszystkim, którym znudziły się czapki i opaski polecam bardzo, ponoć pod rowerowym kaskiem równie dobrze się sprawdzają, zobaczymy.

Pąpki

Nie wiem co ważniejsze. Moje pąpkowe osiągi czy rosnąca w siłę drużyna Smashing Pąpkins (czy wszyscy już należą?). Hmm, oczywiście że ja, a więc. Zaczynałam od pąpek czterech. W wielkim bólu się rodziły, choć tak naprawdę uczciwie robiłam dwie. A teraz? Też robię cztery! Ale cztery serie po 20 pąpek plus seria ostatnia, w której wyciskam (wdech) 27 pąpek (wydech). Razem 107 pąpek! Czyż nie jestem hero? Fanfary! Ktoś ma lepsze success story? Nie sądzę, ale można wpisywać w komentarzach. A jeśli chodzi o drużynę SP, to niebawem będziemy mieć w ofercie koszulki, najbardziej koszulkowe i pąpkowe koszulki na świecie, więc chyba wszyscy zechcemy takie mieć, rajt? Oraz inne fajne pąpkowe i nie tylko pąpkowe rzeczy dziać się będą w drużynie Smashing Pąpkins więc obserwujcie i bądźcie z nami koniecznie.

I jeszcze chyba jedną sprawę miałam... Ale o tym już następnym razem, muszę przecież wszystkich na nowo przyzwyczajać do regularnego czytania Run Bo!
Bo mi się kurde rozpuściło towarzystwo... :)

8 komentarzy:

  1. BO! Nogi na ten przykład też masz fajne, nie tylko uszy :-)
    N.

    OdpowiedzUsuń
  2. Bo, znowu jojczysz przed maratonem? Trening treningiem, ale przecież biega się głową, a tym masz głowę nie od parady i w dodatku z jakimi uszami ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No znowu jojczę. Tradycji musi się stać zadość... W sumie to te uszy nie są takie fajne, bo jakby były większe to mogłyby mi za skrzydła służyć podczas maratonu...

      Usuń
  3. Bo, jak dla mnie to 3.30 masz z palcem w d... ;-) albo nawet z "uszami" na oczach ;-) . No i pytanie...od kilku miesiecy walcze z pompkami i czemu ja sie pytam nie jestem w Smashing Papkins ? Gdzie sie mam zglosic :-) ?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Magda! Takie niedopatrzenie? Zgłaszaj się czemprędzej tu http://www.endomondo.com/teams/13215556 i dopisuj pąpki jako trening "inna dyscyplina" wg przelicznika 1 pąpka to 0,1 km. Klikaj też do drużyny SP na Facebooku. Witamy na pokładzie! :)

      Usuń
  4. Czempredzej sie ide grzecznie zglosic...mam nadzieje, ze ogarne endo, bo treningi zawsze zgrywam na nikeplus ;-D. Za miedopatrzenie ubiczuje sie sama i natrzaskam jakies extra karne papkinsy ;-)

    OdpowiedzUsuń
  5. Czapek nienawidzę, opaskę ledwo dzierżę, więc te czerwone to-cosie na uczy byłyby jak ulał :P Na szczęście wiosna nadchodzi i nie będę już musiała się męczyć :D

    OdpowiedzUsuń