30.08.2013

Wróg

W każdej, nawet w jakiejś durnej i przesłodzonej opowieści powinny być czasem zwroty akcji. Bardziej lub mniej dramatyczne, ale powinny być. Inaczej jest nudno, fabuła się nie klei, źle się to czyta i odkładamy książkę na półkę. Zatem, aby nikt mnie tu nigdzie czasem nie odłożył. Aby statystyki bloga wciąż szybowały wysoko, aby pojawiali się nowi czytelnicy oraz, a może i przede wszystkim, uczestnicy Wielkiego Wyścigu dla Bartka, oto i on. Zwrot akcji. Przecież za pięknie było, za ckliwie i słitaśnie, prawda?  

A więc. Tę no, kontuzję mam. Zespół tarcia pasma biodrowo-piszczelowego czy coś w ten deseń z powięzią prawą w tamtych rejonach. Czyli biegowy standard (wrrr nie cierpię być standardowa). Generalnie boli mnie raz kolano prawe, raz biodro, czasem oba te organy równocześnie, choć jednak zazwyczaj każde z osobna i to najczęściej biodro. Albo kolano. Pojawiło się całkiem niespodziewanie, dwa tygodnie temu podczas niedzielnego długiego wybiegania i niestety wciąż trzyma. Na szczęście mądra i oczytana w internetach Bo nie próbowała bólu zlekceważyć i zabiegać, tylko od razu do specjalistów po pomoc się udała i zamiast treningów biegowych podjęła walkę z ITBS. Wstyd mi za nią, że taka rozsądna ta Bo. I że żadnego głupstwa w tej materii nie uczyniła, normalnie wstyd... Dobrze, że choć czasem delikatnie popływa lub na szosie pojeździ, bo jeszcze kto pomyśli, że całkiem zmądrzała...

I tak do fizjoteraupeuty sobie chadzam. Do człowieka, który musi jak nic mieć w sobie coś z sadysty, bo wygina mnie i masuje tak boleśnie, że drę się w niebogłosy niczym wuwuzela w rękach fanatycznego kibica. Rany, ale to potrafi boleć! A myślałam, że to ból istnienia jest czymś czego nie potrafię znieść w milczeniu. Poza tym zabiegi fizykoterapii biorę opowiadając zaciekawionemu i zgromadzonemu wianuszkiem wokół mnie personelowi medycznemu co to ten triathlon i jaka jest kolejność zadań ;) Ćwiczę też nóżęta (obie ćwiczę, po co mi nierówne pośladki), roluję biodro butelką, autosięmasuję i oczywiście gruntownie rozciągam.

Nie rozpaczam, nie płaczę, bo po co. Może ciut wściekła jestem, nie ma wszak róży bez ognia i mogłam to wszystko jakoś mądrzej ogarnąć i jednak ćwiczyć stabilizację oraz te cholerne pośladki zgodnie z obozowymi zaleceniami, ale dramatu nie robię, taki lajf. Wciąż mam wprawdzie nadzieję na przebiegnięcie jesiennego maratonu (choć już bez życiówki), ale jeśli to nie wyjdzie to przecież świat się nie skończy, c'nie? Tak sobie przynajmniej powtarzam :) I dodaję, że ja już swoje w tym sezonie zrobiłam i widocznie moje ciałko uznało, że na ten moment zdecydowanie wystarczy... Okej.

A poza tym nie ma złej kontuzji co by na dobre nie wyszła. Może wreszcie zacznę regularnie ćwiczyć? Może wykorzystam ten czas do siłowego wzmocnienia organizmu? Może wreszcie porządnie odpocznę i zbuduję bazę pod przyszły sezon? A przyszły sezon to dopiero będzie pojechany na maksa. A może nauczę się jeździć po górkach na bajku emteBo? Albo pływanie poprawię? Jest tyle ciekawych rzeczy do zrobienia, że już nie płaczę nad ITBS. Choć oczywiście nie zamierzam się poddawać i walka trwa.

A Ty głupi wrogu nawet nie wiesz z kim zadarłeś. I jeszcze tego gorzko pożałujesz.
Słowo.

13 komentarzy:

  1. Dobrze Ci odpoczynek zrobi. Jeden maraton w tę, czy wewtę różnicy nie robi, a jak zakumulujesz siły to wiosną dopiero będzie!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Taki jest właśnie plan, aby wiosnę zacząć z przytupem :)

      Usuń
  2. Poczytaj wątek o ITBS na bieganie.pl. Tutaj moje doświadczenia z tym cholerstwem: http://bieganie.pl/forum/viewtopic.php?f=2&t=15625&sid=61f229297b66fbc314661d0923372202&start=300#p526419

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki! Tchnąłeś w mego ducha ciut więcej nadziei (i też chyba zwiększę liczbę powtórzeń w ćwiczeniach, tak na wszelki wypadek)

      Usuń
  3. Fakt, Bo t w tym sezonie już się tyle nazdobywałaś, że krótka przerwa dobrze zrobi. Z drugiej strony czuję, że do maratonu to Ty jeszcze się pozbierasz i swoje pokażesz :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oby, oby! Czasu coraz mniej, a sytuacji nie ułatwia fakt, że do cierpliwych osób to ja raczej nie należę... Dzięki!

      Usuń
  4. Kuruj się Bo i pamiętaj, że większą moc toczenia mają butelki świeżo opróżnione! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z tymi butelkami to nie wiedziałam... Sprawdzę :) Dzięki!

      Usuń
  5. Wracaj szybko na ścieżki biegowe;)I witaj w klubie osób z tą przypadłością...Ja byłem jeszcze bardziej standardowy i próbowałem początkowo zabiegać kontuzję...;)Efekty, wiadomo.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie podoba mi się członkostwo w tym klubie. Z wielką chęcią się go zrzeknę :) Dzięki za słowa wsparcia!

      Usuń
  6. Jaki wróg? Kontuzja złapana na początku jesieni pozwala zgromadzić odpowiednią warstwę sadełka, która w czasie długich wybiegań w mroźne dni chroni lepiej przed wychłodzeniem niż te wszystkie oddychające szmaty. Który przyjaciel, by tak o ciebie zadbał? ;-)

    OdpowiedzUsuń
  7. Zdrowiej, (B)bo w przyszłym roku zaczynamy od HIM-a "Amazonek" początkiem maja i mało czasu Ci pozostało na złamanie 5h...
    DarkTri

    OdpowiedzUsuń
  8. Trzymaj się BOhaterko ;-) a z tą jazdą na eMTeBo uważaj - wciąga na maksa - wiem po sobie :-)))
    Pozdrawiam,
    bees

    OdpowiedzUsuń