21.02.2013

Chyba idą zmiany

Było o śniegu, o górkach wspaniałych, o herbacie w szklankach było i innych zapierających dech w klacie zdarzeniach. Nadszedł jednak czas, by wreszcie napisać coś sensownego. I ciekawego. Czyli o sobie. Jaką jestę biegaczko. Co robiłam źle, a w zasadzie czego nie robiłam wcale. Jaka długa droga przede mną. I generalnie, w jakiej to błogiej nieświadomości żyłam przed Zako i że teraz 'po' to już nic nie będzie takie samo.

Chociaż nie do końca była to nieświadomość, bo przecież człowiek głupi nie jest. I wie, jak bardzo ze sportem zawsze miał pod górkę (kiedyś to wszystko opiszę), wie, że nigdy nie był i raczej nie będzie demonem prędkości, ani tym bardziej mistrzynią gracji czy zwinności. Zawsze się jednak łudzi, że może jednak nie jest z nim tak źle.

A tymczasem jest.

I już nawet nie chodzi o te pośladki, które obiecuję będę robić, a nawet już zaczęłam (!). Ale o inne rzeczy. Na przykład okazało się, że moje treningi biegowe są nie do końca teges.
- Bo, a po co i dlaczego ty tak dużo biegasz? - pyta trener.
- Dużo? 50-60 km tygodniowo to dużo? Bo ja bardzo lubię biegać. Więc pewnie dlatego.
- A wiesz, że na takie wyniki, które osiągasz, to niepotrzebnie tyle biegasz?
- ???
Po pierwsze to mi się przykro zrobiło jak usłyszałam "takie wyniki". Jakby one jakieś złe były, a przecież są wyjebiste. A po drugie to zaczęłam się mocno zastanawiać po co ja tak naprawdę biegam? Dla przyjemności czy dla wyników? Hmm, sama nie wiem. Do tej pory wyniki były raczej produktem ubocznym wielkiej przyjemności, ale nie ukrywam, że ostatnio cyferki też mnie ciut zaczęły kręcić... No nie wiem, nie wiem. A wg trenerskich zaleceń, aby biegać szybciej powinnam biegać mniej. Bo się zamulam. Nie do końca się zgadzam, bo przecież robię naprawdę zróżnicowane treningi, w których jest i człapanie, ale są też interwały, biegi ciągle i krosy, ale ponoć trener ma zawsze rację, więc nie dyskutuję. Ale i tak moje na wierzchu, bo do tej rady to ja się raczej nie zastosuję. Jak to mam mniej biegać, bieganie to ja love i ani myślę odbierać sobie choć trochę z tej przyjemności. Poza tym rower mój Cuba wraz z przyjacielem kraulem i tak mnie ciut od biegania odciągają, więc nie ma co dalej roztrząsać tej kwestii. Zmian dużych nie będzie.

- Teraz film i videoanaliza. Przyjrzyj się Bo dokładnie jak biegasz. Nogi jeszcze ok, choć ta lewa nie do końca, ale od pasa w górę to cała się jakoś dziwnie ruszasz.
- (cisza)
- Zła praca rąk, machasz nimi na wszystkie strony i totalny brak stabilizacji. Widać to też w terenie, na zbiegach czy śliskim podłożu. Oprócz zrobienia pośladków, musisz koniecznie poprawić stabilizację. Lubisz ćwiczyć?
- Nie lubię. Był czas, że dużo ćwiczyłam i przejadło mi się. Na samą myśl o siłowni czy klubie fitness lata mi powieka i pocą się dłonie. Nie ma szans.
- A w domu dasz radę coś poćwiczyć?
- (grymas na twarzy). No spróbować coś mogę.
No i mam, mocne postanowienie spróbowania. Wymyśliłam sobie, że dniem ćwiczeń będzie sobota, a oprócz tego wrócę też do robienia brzuchów i desek po każdym (lżejszym) treningu oraz będę się dwa razy dokładniej i dłużej rozciągać. Że jak napisałam na blogu o sobocie ćwiczeń, to muszę się już tego trzymać? Omamo, bloga mi się zachciało.

Oprócz tego mam sobie sprawić taki dmuchany beret gumowy (bosu w wersji light) i myjąc zęby stać na nim na jednej nodze ćwicząc stabilizację. Beretu jeszcze nie mam, ale już teraz myję zęby stojąc na podłodze na jednej nodze + dla utrudnienia zamykam oczy (nie śmiać się, wcale łatwo nie jest). Dzisiaj próbowałam też w podobnej pozycji (acz z otwartymi oczami) robić makeup, ale gdy wsadziłam sobie w oko szczoteczkę od tuszu, stwierdziłam, że już jednak bez przesady. Czasem trzeba powiedzieć stop i ustalić mojemu ześwirowaniu jakieś granice.

Czyli podsumowując zmiany: pośladki, pośladki, pośladki oraz stabilizacja, stabilizacja, stabilizacja. No i rąk mam pilnować podczas biegu (pilnuję) i ćwiczyć stopy (ćwiczam). Oraz pośladki i stabilizacja.

Na koniec obozu każdy z nas dostał cenzurkę. Kurde, to mój pierwszy dyplom bez paska. Ale i tak mam kilka szóstek.


Że ja nie poprawię tej trójki z plusem na cztery z dwoma? A z tą skocznością i zwinnością, to chyba mnie z kimś pomylili. Serio. Kto mnie zna to wie i widzi, że moje kocie ruchy spokojnie zasługują na cztery plus.

Poza tym i tak liczą się uwagi ;)

20 komentarzy:

  1. STRATEGIA i ZACHOWANIE na 6 :DDDDDDDDD

    (od fragmentu o zębach i jednej nodze cały czas trzyma się mnie niepohamowany chichot :D)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wyjaśniam. Strategia to strategia rozkładania sił na treningu/wycieczce biegowej - czyli wbrew pozorom dosyć ważna sprawa. A zachowanie... najważniejsze to nie dać się złapać i być na każdym porannym rozruchu ;)
      (nie wiem z czego tu chichotać, spróbuj zobaczymy)

      Usuń
  2. Oooo, ale kupujesz takie prawdziwie Bosu?? Bo ja uwielbiam na nim ćwiczyć na siłowni, ale trochę drogie jest, żeby sobie do domu sprawić :( Polecam też robić brzuszki na nim, świetna sprawa, od wtorku jeszcze mam zakwasy :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Obawiam się, że jak do domu wprowadzę kolejny zabierający miejsce sprzęt do ćwiczeń, do któregoś dnia zastanę zmienione zamki i moje butki wraz z całą resztą wystawione przed drzwiami. Beret mniejszy, tańszy, no i łatwiejszy ;) Na początek ok.

      Usuń
  3. jak stojąc na tej jednej nodze przy myciu zębów będziesz jeszcze tę wolną odwodzić do tyłu, to poćwiczysz przy okazji poślad. Tak mi się zdaje :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hmm, to jest myśl! Może wtedy sobota ćwiczeń nie będzie potrzebna. Dziękować.

      Usuń
    2. aż sama wróciłam do zębomyciowych wymachów, moje pośladki dziękują Bo! :)

      Usuń
  4. Przede wszystkim nie "postanowienie spróbowania" tylko "postanowienie ćwiczenia" - zupełnie inaczej działa na psychikę ;)

    A pod stwierdzeniem o nadmiernym kilometrażu podpisuję się obiema rękami. Wolę krócej, ale mocniej (na treningach rzecz jasna :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj, bo faceci tak mają, byle szybciej ;) Też nie mam nic przeciwko mocnym akcentom, ale czasem to lubię po prostu wyjść z domu i człapać. Długo, wolno, z jakąś muzą fajną i pomysłami, które akurat wówczas jakoś dziwnie do głowy wpadają ;)

      Usuń
  5. Czyli zdecydowanie przyjemność z biegania a nie bieganie dla wyników :).

    Ja ostatnio zaczynam to odnajdywać na nowo... :] I wypraszam sobie generalizowanie - mam znajomą co to na pięćdziesiątkę nie pojedzie "bo w tej chwili nie jest w formie, żeby przebiec całość, więc się nie opłaca". :D

    OdpowiedzUsuń
  6. Rewelacja - zazdroszczę obozu i fajnej przygody :) Widzę, że masz wielki power, tak trzymać :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Do Ciebie też power wróci, nie może być inaczej ;) Trzymam kciuki za powrót do formy!

      Usuń
  7. Taką dmuchaną poduszkę można nabyć w dyskoncie spożywczym na "L" za niecałe 30 złociszy. W Poznaniu przynajmniej jeszcze są...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No właśnie byłam w Lidlu i już niestety zabrakło tych przyrządów :( Wygląda na to, że cała metropolia wzięła się za stabilizację ;)

      Usuń
    2. A to mogę Ci kupić jak chcesz i jakoś dostarczyć :-)

      Usuń
    3. Żebym jednak w Łodzi pobiegła? ;) Dziękuję za propozycję, ale już sobie w necie zamówiłam taki prawdziwy (?).

      Usuń
  8. Bo, wieloskokami połykasz biegacką ścieżkę wtajemniczenia.

    Ja nie wiem na co trzeba będzie się pisać by za rok pościgać się z Bo:) Jak już będzie mieć zrobione te wszystkie rzeczy, które teraz jej kazali…
    Strasznie ambitny człowiek, i pracowity, i z pasją.

    Miło Cię pozna(wa)ć :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No właśnie, chyba nie zrobię tak od razu tych wszystkich rzeczy co mi kazali, bo mi się za szybko marzenia skończą ;) To smakować wszystko trzeba, smakować oraz rozkoszować się małymi sukcesami. Ale jakieś ultra... Hę?

      Usuń
  9. Ooo tak, Ultra! Przed lekturą Urodzonych B. myślałem – maraton daje wystarczająco w kość, pobiegnij go szybciej – nadal tak myślę ale ultra jest, jest… (jeszcze nie biegłem) i jest po ukochanych górach:)
    Tri to też piękny temat:)

    OdpowiedzUsuń
  10. Średnio biegasz 2 a często i 2,5 razy więcej niż ja (miesięcznie). Konkretnie mnie zmotywowałaś, będę Cię teraz monitorował i gonił!

    OdpowiedzUsuń