18.12.2012

Znowu!

Najpierw sprawdzam, czy trzeba zmyć makijaż, czy może zrobiłam to już wcześniej, rozczesuję i związuję włosy, bywa, że kładę na kaloryfer rajtki i jedną z koszulek. Jak w domu zimno, to miło się potem ubrać w takie zagrzane ciuszki. Często włączam też jakąś energetyzującą muzę i staram się nie wyglądać przez okno. Potem wkładam na siebie warstwy. Skarpetki lub podkolanki, rajtki i wierzchnie dresy. Albo tylko ocieplane rajtki. Lustro. Piję szklankę wody. Top, pulsometr, jedna koszulka i druga. I znowu lustro. Krem na twarz, truskawkowy carmex na usta, w kieszeń chustka do nosa. Wdziewam na wierzch ostatnią warstwę, najczęściej bluzę. Jeszcze raz poprawiam i związuję włosy. Montuję grajka i zakładam zegarek. Lustro. Następnie szukam kluczy, gdzie ja znowu posiałam te klucze? Ciut gorąco, zaczynam się gotować, ściągam bluzę. Są klucze! Zakładam bucie, jeszcze raz bluzę, względnie ortalion lub softshell w zależności od tego co za oknem (w końcu trzeba przez nie wyjrzeć). Chustka pod szyję, czerwona czapa na głowę, sprawdzam czy wszystko mam pozapinane, powpuszczane i czy w żadną szczelinę zimny jęzor wiatru się nie wślizgnie. Lustro, rękawiczki, włączam "on" na grajku i wychodzę. Biegać.

Brakowało mi tego. I choć czasem ciężko się zebrać, tyle czynności rożnych rozmaitych trzeba wykonać, tyle razy pomyśleć i powiedzieć sobie głośno, że tak kurna, wiem że dla normalnego człowieka to nienormalne, wiem jaka jest temperatura i że śnieg, tak, idę biegać! ("idę biegać" zawsze mi się to stwierdzenie podobało) - to jest radość, że znowu to robię. Taki wewnętrzny spokój odzyskałam ;)

A biegam sobie ot tak. Wolno, wolniej, wolniutko lub gdy jest zimno to ciut szybciej. Oszczędzam się. Pewnie nawet oszczędzam się za bardzo, ale akurat w tym momencie to lepiej raczej przeginać w tę, a nie tamtą stronę. Oprócz biegania robię deskę, brzuchy i na siłowni z chłopakami dwa razy w tygodniu mnóstwo innych ćwiczeń wzmacniających i siłowych. No i się rozciągam. Wzór!

Dwa tygodnie i ponad 80 km. Też mi się podoba. Doskładane wprawdzie jak ziarnko do ziarnka, bo na razie tylko 2, a może 3 razy przekroczyłam magiczną barierę 10 km, ale tych ośmiu dych przebiegniętych bez żadnych oszustw nikt mi nie odbierze! Czasem wkurza mnie, że tak to powoli idzie, ten cały mój powrót. Że człapię miast biegać, że jeszcze trochę poczekać muszę na krosy czy podbiegi. Że muszę być cierpliwa, rozważna i romantyczna oraz że ambicji mam nie słuchać tylko zdrowego rozsądku. No ale potulnie słucham, a jak grzeszę to w tylko myślach planując czego to ja nie dokonam w przyszłości.

A właśnie plany. Tak więc planu raczej nie ma. Na razie niestety jest bardziej weryfikacja moich ambitnych predykcji wiosennych. Na jeszcze ambitniejsze ;) <żart> <głupi żart>. Będzie więc maraton, ale raczej nie życiówkowy i raczej w PL. Nie podjęłam jeszcze decyzji gdzie i kiedy. Ale pewnie jakoś w kwietniu go pobiegnę ;), więc albo Uć, albo Orlen Srorlen albo Cracovia. Wcześniej jakbógda połówka w Warszawie, niby się zgłosiłam. Nie będzie chyba Rzeźnika. I generalnie debiut w ultra przesunie się pewnie w czasie. Albo i nie. O innych rzeczach nie piszę nawet, bezsęsu, znowu coś nie wyjdzie i będzie tylko żal. Poza tym - będzie co ma być. Chyba. Wprawdzie, w tym tygodniu, oprócz końca świata, wydarzy się zapewne kilka innych ważnych rzeczy (informować na bieżąco czy hurtem?), ale jeszcze nie wiem, czy i jaki wpływ będą mieć one na moją świetlaną sportową przyszłość. Się okaże.

Biegnę, już półmetek. Oczywiście ubrałam się za ciepło i każdy z istniejących suwaków już został rozpięty, a szczelina udrożniona. Ostatnia prosta, zakręt, park linowy, stop. Wyłączam garmina, ten klik to jedna z przyjemniejszych chwil treningu. Rozciągam się przy ulubionym drzewie. Schody, otwieram drzwi, "Jeeeeestem!". Lustro. Ściagam czapę, rękawiczki. I jedną bluzę, potem następną... Powroty są super.

7 komentarzy:

  1. Coś dużo tego patrzenia w lustro. Prawidłowo. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Lustro to podstawa. Chyba, że gada głupoty ;)

      Usuń
  2. hi,hi... lustro;)
    To wychodzi, że pobiegniemy razem:) Miałem zamiar Silesię Maraton, ale w maju może być gorąco;( więc spróbuję orlen;)pozdrówka:)

    OdpowiedzUsuń
  3. wiedziałem, że będzie Ci za ciepło;-). Już same przygotowania mają rytm jak bieganie. Tzn opis ma rytm - fajnie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No właśnie, ja z reguły też przypuszczam, że będzie mi za ciepło, ale jakoś nie mam odwagi, by zrezygnować z którejś z warstw ;) Poza tym zburzy się rytm ;)

      Usuń
  4. W Takim razie będę Cię namawiał na Uć, bo tak się akuratnie składa, ze potrzeba nam niewiasty aby zgłosić Blogaczy do klasyfikacji drużynowej :-)

    OdpowiedzUsuń