Czyli jak z Bieszczadów do Murmańska. Jak z Łodzi do Madrytu, albo ze Szczecina do Ankary. W 2012 roku przebiegłam 2801 km! Dla zaprawionych biegaczy tyle co nic. Znam kilku, którzy właśnie otwierają szampana świętując łamanie kolejnych barier: 3 tys., 3,2 tys., 3,5 tysiączka lub więcej. Ale dla mnie, te 2800 km to jest mega wyczyn (choć jakby nie ta jesienna przerwa, kurcze, też bym pewnie miała 3 tysie). To jest wielkie WOW i ani myślę umniejszać sobie zasług czy ograniczać się w zachwytach. Trzy razy więcej niż w 2011 roku! Trzy razy wielkie wow!
Tyle kilometrów biegiem to ponad 158 tys. spalonych kalorii. To 41 kilogramów rodzynek w czekoladzie, które mogłam jeść do woli. Albo kilkanaście ogromnych, 1000 ml kubełków lodów czekoladowych. 10 skrzynek piwa. 790 kg pomidorów. Ponad 580 kg marchewki.
Hmm, czy ja naprawdę dałabym radę to zjeść i wypić?
To był bardzo fajny rok. Zaskakujący, zróżnicowany, wybiegany tak, że lepiej bym sobie tego nie mogła wymyślić. Tyle wrażeń, tyle pozytywnych emocji i takiej dziecięcej radości to chyba dawno nic mi nie dawało. Onegdaj toczyła się taka dyskusja "gdybym jeszcze raz zaczynał biegać" co bym zrobił lub zrobiła. Co zmienił, jak inaczej podszedł do treningów i które insze buty wybrał.
Otóż. No ja bym nic nie zmieniła. Wszystko poukładało mi się tak ładnie, tak perfekcyjnie i idealnie (wiem, to zaczyna być nudne). Odniosłam mnóstwo osobistych sukcesów, nie popełniłam (chyba raczej) żadnych rażących błędów, a wszystko co ewentualnie uznać można za błąd, przybliżyło mnie do bycia... ekhm... lepszą i mądrzejszą biegaczką. Z internetowych porad w życiu nie wyciągnęłabym tego, czego nauczyłam się na własnych próbach i eksperymentach. Gdybym na początku nie biegała za dużo i nie przeciążyła kolan - nie sięgnęłabym po "Biegiem przez życie" i nie poznała podstaw tej całej zabawy w bieganie. Gdybym od początku dbała o sporty uzupełniające i stabilizację... cóż, nie byłoby teraz czym śrubować mojej formy na przyszłość. Gdybym biegała po zróżnicowanym podłożu i w terenie... Zaraz, ale ja przecież biegałam po zróżnicowanym podłożu i w terenie! Tak samo jak ćwiczyłam siłę biegową, urozmaicałam treningi starając się, aby nie było nudy i każdy niósł z sobą coś nowego. Poza tym startowałam na krótkich i długich dystansach, trenowałam wg planu i bez planu, dbałam o sen i regenerację. Byłam cierpliwa i nie porywałam się na maraton po kilku miesiącach przygotowań. Tak, jak wspomniałam. Idealnie. Wszystko ułożyło się idealnie.
I niech się tak dalej układa. Nie tylko mi ;)
Dwa-osiemset. Piękny wynik :-) Gratulację i najlepszego zarówno w Nowym Roku, jak i całym nowym 2013 roku :-)
OdpowiedzUsuńDziękuję, wynik też mi się podoba i wszystkiego najlepszego również!
UsuńW momencie, gdy dostałam to pytanie o "co bym zrobił/a, gdybym..." od razu pomyśliłam o Tobie, i że takie właśnie udzieliłabyś odpowiedzi: nic ;-). Ja niestety popełniłam rażące błędy i musiałam udzielić innej odpowiedzi :P
OdpowiedzUsuńWszystkiego dobrego, Bo, śmigaj, hopsaj i pokonuj dystanse i nas tu zadziwiaj nieustannie :D
A dziękuję, dziękuję. Będę śmigać i hopsać z radością, czego Tobie również niniejszym życzę ;)
UsuńNo to życzę, co byś za rok napisała, że pękło 3000 km :)
OdpowiedzUsuńDziękować po 3 tysiąckroć. Niech się spełni. I nawzajem, choć Tobie to pewnie trzeba życzyć przynajmniej 3,5 tys. km ;)
UsuńJakbyś w tym roku zrobiła 3 tys.,to do ilu Ambicja Twa zmusiłaby Cię w 2013? ;) Piękny wynik, gratuluję.
OdpowiedzUsuńNajfajniejsze w tym, że ja wcale nie zakładałam sobie jakiegoś rocznego kilometrażu i wcale go nie monitorowałam. Po prostu biegałam ;) No ale teraz mam już punkt odniesienia, więc nie wiadomo co będzie...
UsuńJak to co będzie? Czad będzie! I jeszcze rekordy i życiówki :)
UsuńKilometraż robi wrażenie. Wielkie gratulację no i złamania 3 tyś w 2013 :)
OdpowiedzUsuńDziękować i odwzajemniać ;)
Usuń