25.11.2014

Oj, będzie się działo. #WyzwanieNBR

Żaden zgruchotany łokć i siniak na biodrze wielkości sporego medalu* nie zabiorą mi radości i wrażeń, jakie dostarczyła mi miniona sobota i wypad z chłopakami w "Góry" Świętokrzyskie. Żaden!
Ale też żadnego czasowstrzymywacza nie zamierzam włączać teraz! Niech już ten rok, ten kurde popieprzony rok, w którym bezdyskusyjnie przypadło mi miano największej łajzy ever skończy się na dobre, oddzielając grubą kreską to co było od tego co BĘDZIE!

A będzie się działo. Nooo, też się cieszę i równocześnie przerażona jestem na maksa, bo Bieg Rzeźnika to przecież żadna tam popierdółka czy owsianka z mlekiem. A wystartować tam zamierzamy w 2015 r. wspólnie z Krasusem przy sprzętowym wsparciu Natural Born Runners

Rzeźnik. Fascynuje, przeraża i wkurza
Fascynuje bo góry, Bieszczady ukochane przecież i ciekawa formuła startowania parami, która sprawia, że nie liczysz się tylko ty oraz twoje mocne i słabe strony, ale również (a może i przede wszystkim?) partner. Jesteście zespołem, stanowicie team, wszystko co robicie, robicie razem i wspólną ponosicie odpowiedzialność za czyny jednego i drugiego. 
Przeraża bo dystans, przewyższenia, podbiegi. Oraz ogromny ogrom pracy do wykonania i ambitne założenia startowe (Krasy wszak nie z tych, co zamykają stawkę). No, serio jestem ciut przerażona. 
Wkurw z kolei bo ta rzeźnicka kultowość i legendarność. Owczy pęd. Że Wielki Bieg Rzeźnika! Każdy już przecież pffff "zrobił Rzeźnika". Coo? Nie biegłaś jeszcze Bo Rzeźnika? Żałuj. Poza tym ta jego masowość... No nie lubię. Ani masowości w biegach górskich, ani tym bardziej tłumów na szlaku.

No ale jeśli nie teraz to kiedy? Skoro najlepszy sportowy sklep w galaktyce przyszykował nam taakie #WyzwanieNBR? Jeśli TEN słynny bloger, biegacz i triathlonista KRASUS chce ze mną pobiec? (Spox, uprzedziłam go, że musi sobie zrobić kurs pierwszej pomocy, a ja rozważę możliwość biegania w kasku szczękowym oraz ochraniaczach na kolana i łokcie). Jeśli Błażej narysował takie pojechane logo akcji, a ja kocham góry i teraz bywam w nich całkiem często i mam też prawie nawet personal trenera? Przerazić się przewyższeń mam? Lub też długości 80 km? Heeelloł!
Poza tym od dawna już przecież o tym marzyłam.

A więc #WyzwanieNBR przyjęte. Rękawiczka podniesiona i włożona na (niebolącą) rękę. Przede mną mnóstwo, oj naprawdę mnóstwo, mam nadzieję, że przyjemnej jednak pracy. Poprawić wytrzymałość i szybkość trzeba. Sprawniej przemieszczać się pod górę. Nad głową też popracować trochę, a przede wszystkim to ja w zdrowiu i całości dotrwać do tego Rzeźnika muszę i nie wypierdzielić się gdzieś po drodze lub też w międzyczasie, prawda? Kurde, to może być najtrudniejsze w tej całej zabawie, stwierdzam.

Więcej o moich planach startowych na 2015 r. niebawem. Na razie zdradzę tylko, że... Albo nic nie powiem, bo jeszcze przestaniecie zaglądać. 

Teraz zobaczcie, jak fajnie bawiliśmy się na Łysicy. Aha, a czy wspominałam, że nabiłam sobie wówczas guza na głowie? A to ci zaskoczenie!

Najpierw ze skrzynki wyciągnęłam tajemniczy list wzywający mnie do stawienia się dnia następnego pod jakąś kapliczką.

Potem pakowaie, podróż od świtu wraz z żelkami na masce saaba oraz spotkanie z chłopakami: Krisem,
2 Pawłami i 2 Marcinami, w tym 1 Marcin Don't stop me now i 1 Krasus. Oraz kolejna wskazówka.

W drodze na szczyt Łysicy było raz jesiennie, raz zimowo i - ku zaskoczeniu wszystkich - wcale nie piździło jak w kieleckim! Ostatnia prosta i walka o - jak się okazało - najważniejszą kopertę. 

Ups. Przerwało się temu kopertu.
Ale list da się przeczytać.

Omamo! Bieg Rzeźnika! Jak to przeczytałam, to tak gruchnęłam głową o kamień, że ponoć echo się po lesie poniosło. Guz na głowie jak za dawnych przedszkolnych czasów!
A potem skoro nie rywalizacja to zgoda i współpraca. WITAJ PARTNERZE KRASUSIE! 
I jeszcze trzygodzinna wycieczka biegowa całą bandą.
Pierwsze słowa na nasz widok, jakie padły z ust owych przebierańców "Ooo, jacy brzydcy" :)
A na koniec pamiątkowe zdjęcie brudnych butków, bieszczadzki prezent dla Krasego (ja tam wolę Ursę, ale się chłopak uparł) i powrót do domu. 
#WyzwanieNBR! Przybywamy więc! 

*po raz trzeci w tym roku wypierdzieliłam się na bajq i po raz jedenasty (lub trzynasty) miałam robioną fotkę RTG.

4 komentarze:

  1. A komentarze się na FB przeniosły? I tu już nikt i nic?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie tylko Ty to zauważyłeś i nie tylko u Bo. Chyba faktycznie po części tak się stało, a szkoda, bo nie każdy z FB korzysta...

      Usuń
    2. To prawda Krasus, niestety FB staje się coraz większym monopolistą i chociażby z racji tego, że tam się toczy wiele ciekawych dyskusji niedostępnych nigdzie indziej, coraz trudniej się obyć bez konta tam. Możliwość wyboru jest zawsze ok, a tu zaczyna jej brakować :/

      Usuń
  2. Super blog, skoro o bieganiu będę tu chętnie zaglądała! :)

    OdpowiedzUsuń