20.09.2012

Gadamy sobie

- Bo, dasz radę, jesteś twardzielką, nie takie rzeczy już przecież robiłaś, poza tym kto, jeśli nie ty ;) Będzie dobrze, bobrze. Solidnie przebiegałaś ten czas, musi się udać.
- Nie dasz rady Bo. Nie łudź się, jesteś ambitna, ale niestety to nie wystarczy. Fajnie, że masz marzenia, ale sorry. Nie będzie 3:45. Jeśli pobiegniesz tak jak w kwietniu to i tak będziemy się cieszyć. 3:44 byś chciała? LOL!

I tak mam od tygodnia. Gadamy sobie. Jednego dnia wierzę, bardzo wierzę, innego jest totalny dół.

Od ściany do ściany. Jak jest wiatr we włosach i gdy slalomem mknę pomiędzy spacerowiczami widząc fajne tempo na garminie i czując, że mam moc i siłę, to wierzę.
Ale jak sobie pomyślę, że wcale nie człapiąc (czytać: zapieprzając) przebiec mam tak 42 km, na dodatek po nudnym, płaskim i asfaltowym terenie (tak, tak, zblazowało mnie hasanie po górkach), jak słucham i czytam relacje o syndromie drugiego maratonu i związaną z nim porażką, jak obserwuję staty innych planujących podobny jak ja acziwment i jak kurna widzę ich spokój - to wiem, że się nie uda.

I oczywiście boję się jak diabli. Odliczam, kalkuluję, sprawdzam pogodę. Wizualizuję i wzruszam się widząc siebie na tym Narodowym. Czy uniosę ręce do góry? Czy na kolana padnę? Wyczerpana? Wściekła? Szczęśliwa? I czy radość będzie?

9 dni. Biegam wciąż sporo (wyjdzie w tym tygodniu z 70 km) - ale plan każe, sługa musi, zwłaszcza jak jest moc. Dopiero w przyszłym mam zluzować - nie znam się, nie mam wiedzy, ufam temu planu, zobaczymy.
Zaczynam się opychać. Marzę, myślę, śnię. Na ten przykład wczoraj. Śniło mi się, że na trasie trzeba było zaliczać punkty kontrolne i to gdzie? w akademiku jakimś... I że chip we włosy wpleść miałam. Cóż, interpretacji nawet nie szukam.

Wiem, że nic się nie stanie, jak się nie uda. Nic się nie stanie. Ale...
Pocieszać.

13 komentarzy:

  1. moc uścisków i tyleż motywującycyh kopniaków! (ale zaraz, Ty w sumie zmotywowana jesteś, miało być pocieszanie... no to pocieszaczki ślę ;))

    Bo. Z tym "kto, jeśli nie Ty", to naprawdę. No bo KTO?! Będę z dalekiej Italii enerdżajzera-pałerdżajzera słać, biegnij jak po olimpijskie złoto :))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak po olimpijskie złoto... pięknie! Tak sobie teraz będę gadać. Dzięki!

      Usuń
  2. Uda, uda:)
    Syndrom drugiego maratonu jest wtedy jak po piewszym człekowi wydaje się że każdy kolejny będzie łatwiejszy i mniej pracy będzie musiał włożyć do przygotowania się do niego - z autopsyji:)
    A Ty zapierniczasz na treningach i całkiem realny czas sobie założyłaś. A i ząbki zaciskać potrafisz nieżle więc pewien jezdem że radę dasz:)

    OdpowiedzUsuń
  3. Będzie dobrze, bobrze. Nie słuchaj tego gupka, czy też tej drugiej gupiej :-)

    OdpowiedzUsuń
  4. Wizualizuj finish na Narodowym, a potem jeszcze raz i jeszcze raz i jeszcze... Płasko, nie znaczy, że nudno, a jak trzeba to i otoczenie wizualizuj! Ja ślepym trafem będę 30.09 w W-wie, więc jednego oddanego kibica masz :) A że się boisz to normalna rzecz, Ambicja...

    OdpowiedzUsuń
  5. Mówisz o tym tak, jakby to było lotto, wygrasz albo i nie. Ale przecież tu prawie wszystko zależy od Ciebie a nie od przypadku :)Nie próbuj oceniać i spekulować jak będzie, tylko przyjmij że będzie tak jak zechcesz :) Powodzenia :)

    OdpowiedzUsuń
  6. a ja powiem tak;) tylko spokój może Cię uratować:) czasem jak się bardzo chce nie wychodzi, a jak podejdziesz na spoko uda się. do 3:45 podchodziłem kilka razy:) 3:48,3:51,3:49,3:58 z kontuzją, 4:14jako osobisty zając syna w Jego debiucie,3:47 i jak całkiem odpuściłem /nie, nie treningi/ to w Krakowie 2011 3:41:)) Po każdym znajdowałem jakiś błąd, ale każdy daje nowe doświadczenia i w końcu musi się udać. Nie ten to następny przecież pracujesz na treningach, więc efekty prędzej czy później będą:) Stres dział mobilizująco ale w odwrotnym kierunku też. Powodzenia:) śpij spokojnie;)Będzie dobrze:)

    OdpowiedzUsuń
  7. Dzięki! Dzięki! Już mi ciut lepiej ;) A wszystko tej drugiej gupiej przekazałam, może coś zrozumie...

    OdpowiedzUsuń
  8. Oj tam syndrom drugiego maratonu. Ja tam się specjalnie z panią Bo zapierdalajką nie porównuję, ale moja droga syndrom drugiegomaratonu to bujda. Drugi się biegnie fajniej. Tylko przed startem sie myśli, że gorzej, bo przecież ojezu na pierwszym było tak ciężko.E tam. Trzymam mocno kciuki i wiem, że Ci się uda i już.

    OdpowiedzUsuń
  9. Generalnie to zdrowe podejście takie gadanie :) Zobaczysz, że gdy staniesz na starcie już nie będzie gadania nogi same Cię poniosą :)

    OdpowiedzUsuń
  10. zgadzam się z Tete - tylko spokój Cię uratuję :)
    nie ma co się spinać i na siłę coś robić, podejdziesz do tego lajtowo i rekord murowany :)
    powodzenia

    OdpowiedzUsuń
  11. Odpowiedzi
    1. Marudzić to ja dopiero zacznę w tym tygodniu...

      Usuń