totalnie nie chciało mi się dziś wybiegać na trening... Nie wiem czym to spowodowane jest: zmęczeniem? (mimo braku weekendowych treningów biegam i/lub ćwiczę codziennie), lenistwem? (wszystko jest możliwe), kiepską dietą? (to fakt, że miniony tydzień, a nawet dwa, upłynął pod znakiem dosyć lajtowego jedzenia, nie licząc słodyczy), znużeniem? a może jakimś brakiem motywacji? Luty i zaplanowany wówczas debiut w półmaratonie zbliża się wielkimi krokami, a mnie zamiast się bardziej chcieć, to chce się coraz mniej :( Mam nadzieję, że to chwilowy zastój i że niebawem wszystko wróci do normy. Już dwa tygodnie nie byłam na dłuższym i zbiorowym niedzielnym wybieganiu (praca i studia kurcze), brakuje mi powera i takiej "lekkości" (celowo dałam "", bowiem w moim wydaniu lekkość ma specyficzny wydźwięk).
Za tydzień - jak wszystko pójdzie zgodnie z planem - wyjazd na snowboard w Alpy (10 dni). Wypadnie mi więc z planu ponad tydzień biegania. Nie wiem czy to źle czy dobrze, liczę na to drugie i że stęskniona za biegiem wrócę z podwójną chęcią i motywacją. Oby.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz