Myślami jestem już w 2013 r. I szału dostaję z planowaniem mojego następnego sezonu biegowego. Chciałabym pobiec wszędzie. W biegach najpiękniejszych, tych największych, najlepszych, najdłuższych oraz oczywiście kultowych. I - rzecz jasna - wszędzie zrobić życiówkę. Po cichu marzy mi się coś więcej niż bieganie i wciąż biję się z myślami, czy nie za szybko i nie wiele tych królików namierzam. Tak, z pewnością, za szybko i za wiele. Ale przecież nie byłabym sobą planując "tylko" maraton. Ja zawsze muszę bardziej. Chociaż w myślach, choć w marzeniach.
I tak łosiowi w żłoby dano. Tyle tych biegów różnych, fantastycznych, wybrać coś na wiosnę trzeba, i to jak najszybciej, a ja tak nie lubię podejmować decyzji. No ale w końcu ktoś musi.
Kiedyś (wcale nie tak dawno) marzyła mi się Korona Maratonów, a więc ukończenie w ciągu dwóch lat maratonów w Krakowie, Dębnie, Warszawie, Poznaniu i Wrocławiu. W sumie mam już dwa, więc wystarczyłoby Dębno na wiosnę, a potem, jesienią w miesięcznym odstępie Wrocław i Poznań. No ale im dłużej myślałam, tym bardziej wątpiłam. Bo po co mi korona skoro i tak jestem boska? ;) I czy ja wiem co będzie jesienią? Poza tym to Dębno. Wiem, że maraton zacny i z tradycjami, ale 750-kilometrowa wyprawa na drugi koniec Polski, by pobiec 4 pętle? No raczej nie. Chyba na pewno nie. Nie będzie korony. A jeśli nie Dębno to co? Pomyślałam więc, że może jakiś maraton w Europie. Paryż, Wiedeń, Praga? Wciąż są wolne miejsca, a ja w excelu liczę i liczę czy zdołam się przygotować w 17, 20 czy 23 tygodnie. Paryż (7.04) chciałabym, ach jak bardzo, ale impreza dla mnie odbywa się chyba ciut za wcześnie, gdyż do biegania jakbógda wrócę dopiero w połowie grudnia. Wiedeń (14.04) też cudowny i przepyszne lody, ale mam focha, bo mandat nam wlepili tam ostatnio. Może więc Praga? Wszystko fajnie, ale bieg jest dopiero w maju i może być za gorąco na bicie życiówki. A przypomnę, że dwie trójki z przodu wybiegać bym chciała. Skończy się pewnie na tym, że wybiorę Uć. Albo Paryż. Albo Wiedeń, albo Pragę. Albo Dębno. Albo sama nie wiem co. Ktoś pomoże. Ktoś zadecyduje. Plis.
A przecież trzeba się jeszcze na jakiś półmaraton wcześniej zdecydować. No i wybrać plan treningowy, z czym też oczywiście mam problem. Geez, ciężkie jest życie biegaczki. Zwłaszcza jak nie biega, tylko myśli ;)
Po wiośnie jest czerwiec. A w czerwcu - tu chociaż wybór jest prosty - Bieg Rzeźnika. Tak! To już oficjalne info. Chciałabym go ukończyć! Na marginesie, zagadka. Co wspólnego mam z Biegiem Rzeźnika? Rozwiązanie zagadki: tak samo durnie się nazywamy (hmm, albo może on nawet bardziej?). Ale love Bieszczady, więc dlatego Rzeźnik. I na trening stosunkowo blisko, i partnerkę Elę GazElę mam mocną, i kolejne mega wyzwanie oraz granica do przesunięcia. Tak jak lubię. Więc biegniemy. Czekamy na zapisy, a potem mocno trenujemy w terenie. Klamka zapadła. Rzeźniku drżyj.
Dalsze plany są jeszcze bardziej bardziej. O nich innym razem. Jeśli w ogóle. A tymczasem, w nagrodę pocieszenia, po 10 dniach wybierania, klikania, mierzenia, czytania i słuchania mądrzejszych kupiłam sobie rower szosowy. Śliczny jest. I ta wiosna - jak już tylko coś wybiorę - też chyba będzie niczego sobie. Musi.
no to się nazywają Problemy :P
OdpowiedzUsuńTeż planuję, mimo jeszcze niedoleczonej kontuzji, już mnie nosi ;) Rozumiem te rozterki.
OdpowiedzUsuńParyż, Paryż, Paryż!
OdpowiedzUsuńKusi, kusi, kusi ;)
UsuńPokaż rower! Pokaż rower!
OdpowiedzUsuńNo od razu poka, poka. No tu jest np. http://www.facebook.com/photo.php?fbid=301756939938978&set=a.266059523508720.59872.262203223894350&type=1&relevant_count=1&ref=nf
UsuńTak. Wiem. Śliczny ;)
Choć czarny, to śliczny :) Ja mam biały.
UsuńJeśli myślisz już o wiośnie to polecam w marcu 12godzinny podziemny bieg sztafetowy w kopalni soli w Bochni:)(świetna imprezka:)A potem w kwietniu Cracovię i życiówka murowana! Pozdrowaśki
OdpowiedzUsuńSłyszałam o tej sztafecie. Że fajna, ale że zimno w tej kopalni i że przeciągi straszne;) A Cracovię już biegłam, chcę gdzie indziej.
UsuńTaa, to chyba powszechne dylematy listopadowe :) Co biec, kiedy biec, jak trenować do tego czegoś - ja też się trochę miotam chociaż zarys jest. Fajnie piszesz o tym że chciałabyś wszędzie - to się nazywa radość biegania. Pozdro!
OdpowiedzUsuńJa mam stary przetarty szlak i sprawdzone , fajne imprezy czyli:
OdpowiedzUsuńpółówka w Wawie w marcu a miesiąc póżniej w Krak maraton. Jak będzie zdrowie to na ostro te dwie imprezy. No i może Praga w maju. Ale raczej już na zaliczenie i turystycznie.
Ja ze swoimi przygotowaniami jak kolano pozwoli ruszam od połowy stycznia. 12 tygodni wystraczało zawsze.
Moim zdaniem jeżeli zaczęła byś przygotowania do nowego sezonu w połowie grudnia to spokojnie na Paryż zdążysz. A wtedy połówkę w Wiązownej pod koniec lutego można by pobiec jako sprawdzian mocy.
Coraz więcej argumentów przemawia za Paryżem ;) Już nawet w tym ich systemie się zarejestrowałam. Wystarczy tylko kliknąć i zapłacić. Kliknąć i zapłacić ;)
UsuńTeż jestem myślami przy wiośnie i najbardziej śmieszne jest to, że nie mam co planować. Zabiegi dla moich oczu wykluczą mnie na pewno na 2 miesiące. I ani razu nie będę mógł wejść na wyższe tętno niż 180 :( Ale do lata chcę to zrobić, a więc znów jesień będzie moja!
OdpowiedzUsuńPowodzenia w Twoich planach!
Też doradze Paryż - debiutowałem tam w tym roku, trasa super, kibice nawet wiecej niż super, organizacja pefekcyjna. A przed Paryżem, można połówkę marzanny pobiec.
OdpowiedzUsuńA ja tam mówię Uć. Drużyna Blogaczy nam się szykuje, więc co tam Wiednie Paryże :-) Powiedz lepiej gdzie i kiedy debiutujesz w tri, bo nie wierzę, że ten rower do dla lansu tylko...
OdpowiedzUsuńAj, przejrzałeś mnie. Oczywiście, że rowerek tylko do lansu ;)
Usuńteż chcę taki rower, dziś oglądałem jeden fajny ale 6 tysi to dla mnie o 4 za dużo :P, szczerze zazdroszczę każdej pięknej szosówki :)
OdpowiedzUsuń